Son of the Devil#2








Son of the Devil


Rozdział II


W poprzedniej części:


Szłam przez park do domu, tak można dojść do mojego domu idąc parkiem, ale rano już nie, bo po co iść rano na pieszo skoro ma się prawie,że pod nosem metro? I w dodatku można pojechać dwa przystanki dalej i tylko przejść po schodach i już się jest na uczelni? Nie widzę problemu.

Jednak miałam wrażenie,że ktoś mnie śledzi więc przyśpieszyłam kroku, żeby jak najszybciej znaleźć się pod moim apartamentowcem. Już chciałam przejść obok zaułka gdy nagle na mojej drodze stanęli dwaj mężczyźni...


Nowa część:



- A co taka młoda dziewczyna robi sama w parku o tej porze?- Zapytał jeden z nich

Ja się nie odezwałam tylko próbowałam ich wyminąć jednak drugi złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w zaułek po czym przyparł mnie do ściany

- Zostaw mnie w spokoju ty oblechu!- Krzyknęłam

- Uuu, niegrzeczna. Lubię takie,a ty?- Zwrócił się do tego drugiego

- Ja jeszcze bardziej

- No to się zabawimy- Stwierdził

Zamknęłam oczy bo nie chciałam się patrzeć na to co oni zrobią. Poczułam tylko jak jeden chwyta mnie za rękę,a potem nagle nic... Za to usłyszałam jakby odgłosy walki, otworzyłam oczy i nie wierzę zobaczyłam ja jakiś chłopak leję tych dwóch. Normalnie pobił ich prawie,że do krwi,a potem powiedział do nich coś w nieznanym mi języku

- Xià cì wô xiâng nî sîle- Krzyknął do nich,a oni szybko uciekli

Po chwili usłyszałam głos nad sobą

- Nic Ci nie jest?- Zapytał

Rozpoznałam ten głos

- Michael?- Zapytałam zaskoczona- Co ty tu robisz?

- Lubię nocne spacery- Przyznał po czym pomógł mi wstać,a ja od razu się od niego przytuliłam- Wow! Nie szalej

- Przepraszam- Odsunęłam się od niego

- Chodź odprowadzę Cię do domu- Powiedział

Szliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odezwało jakby ktoś się bał, że coś się stanie. Niedługo później doszliśmy pod apartamentowiec w którym mieszkam

- Tutaj mieszkasz?- Zapytał

- Zgadza się na 3 piętrze- Powiedziałam

- Ok. Mogę Cię o coś zapytać?

- Jasne, o co?

- Wierzysz w Boga?

Ja się lekko zdziwiłam jego pytaniem. Ledwo się poznaliśmy,a ten już mnie o takie rzeczy pyta

- A co to za pytanie?- Zapytałam zaskoczona

- Z ciekawości

- Twoja ciekawość polega na pytaniu nowo poznanych ludzi czy są wierzący?

- Nie, rzadko mi się to zdarza i tak masz rację to jest głupie. Wybacz, pójdę już

- Ej, czekaj

On się odwrócił i spojrzał na mnie

- Może wejdziesz?

- Nie, lepiej nie, a poza tym jest już późno i lepiej wrócę do siebie

- Daj spokój przecież tak samo jak ja jesteś studentem, nic mi nie zrobisz- Stwierdziłam- A poza tym nikomu jeszcze się nic nie stało od wejścia do kogoś do mieszkania

- Nie, dzięki, ale nie- Odmówił

- To może jutro się spotkamy, albo w niedzielę? Znam bardzo fajną kawiarnię

- Jeśli już to może jutro bo w niedzielę ja nie wychodzę z domu

- Czemu?

- Mam swoje powody, jednak wychodzę tylko wtedy gdy na prawdę mam po co- Wyjaśnił- Zadzwonię do Ciebie jakby coś

- Czekaj, nie masz mojego numeru

- Jakoś zdobędę

Tak na prawdę to Michael już znał numer do Eleny

- Ok. To dobranoc- Pożegnałam się z nim

Ten tylko kiwnął głową, odwrócił się i poszedł

- Michael!- Krzyknęłam


On się znowu odwrócił


- Dziękuję- Powiedziałam

- Jasne, nie ma za co


Ja weszłam do klatki,a on poszedł zapewne do swojego domu. Dziwny jakiś z niego chłopak

Michael:


- Chodź odprowadzę Cię do domu- Powiedziałem

Szliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odezwało jakby ktoś się bał, że coś się stanie. Niedługo później doszliśmy pod apartamentowiec w którym ona mieszkam


- Tutaj mieszkasz?- Zapytałem


- Zgadza się na 3 piętrze- Powiedziała


- Ok. Mogę Cię o coś zapytać?


- Jasne, o co?


- Wierzysz w Boga?- Wypaliłem jak ten ostatni debilny diabełek


Ona widocznie  się lekko zdziwiła moim  pytaniem. Ledwo się poznaliśmy,a ten już ją o takie rzeczy wypytuję


- A co to za pytanie?- Zapytała zaskoczona


- Z ciekawości


- Twoja ciekawość polega na pytaniu nowo poznanych ludzi czy są wierzący?


- Nie, rzadko mi się to zdarza i tak masz rację to jest głupie. Wybacz, pójdę już


- Ej, czekaj


Ja się odwróciłem i spojrzałem na nią


- Może wejdziesz?


- Nie, lepiej nie, a poza tym jest już późno i lepiej wrócę do siebie


- Daj spokój przecież tak samo jak ja jesteś studentem, nic mi nie zrobisz- Stwierdziła-  A poza tym nikomu jeszcze się nic nie stało od wejścia do kogoś do mieszkania


- Nie, dzięki, ale nie- Odmówiłem


- To może jutro się spotkamy, albo w niedzielę? Znam bardzo fajną kawiarnię- Zaproponowała


- Jeśli już to może jutro bo w niedzielę ja nie wychodzę z domu


- Czemu?


- Mam swoje powody, jednak wychodzę tylko wtedy gdy na prawdę mam po co- Wyjaśniłem,a tak na prawdę nie wychodzę w niedzielę bo... Bo to niedziela, dzień Boży, a ja nie lubię Boga  Zadzwonię do Ciebie jakby coś


- Czekaj, nie masz mojego numeru


- Jakoś zdobędę


Tak na prawdę to ja już znałem jej numer


- Ok. To dobranoc- Pożegnała się ze mną


Ja tylko kiwnąłem głową, odwróciłem się i poszedłem


- Michael!- Krzyknęła


Ja się znowu odwróciłem


- Dziękuję- Powiedziała


- Jasne, nie ma za co

Ona zapewne  weszłam do klatki,a ja poszedłem.  do swojego domu, a właściwie do swego mieszkania. Pewnie pomyśli, że jestem jakimś dziwakiem, ale cóż nie jestem człowiekiem ani nie pochodzę z ziemi tylko z podziemi więc nie jestem normalny. Gdy wracałem do swojego mieszkania,a raczej apartamentu miałem wrażenie,że ktoś mnie śledzi i czułem na swoich plecach czyjś wzrok, ale postanowiłem to olać i szedłem dalej. Lecz po chwili zatrzymałem się i odwróciłem się i spojrzałem na ulicę i chodnik, ale nikogo nie było


- Lepiej wyjdź i się pokaż, albo oberwiesz ode mnie i to porządnie!- Krzyknąłem


Pewnie ktoś kto by teraz szedł uznałby mnie za idiotę który drze się na pustą ulicę w nocy... Znowu to olałem i poszedłem do domu.

Następnego dnia godz. 11:12:



Nie śpię już od godziny, niby w sobota to dzień na odpoczynek, ale ja jakoś dzisiaj nie mogłam spać długo. Wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się itd. Potem zjadłam śniadanie czyli tosty i twarożek z łososiem oraz wypiłam kawę, a teraz siedzę w gabinecie ( tak mam gabinet w mieszkaniu) i pracuję przy laptopie i kubku kawy, jednak po chwili wstaję, żeby wyprostować nogi, podchodzę do okna. Dzisiaj pogoda niezbyt zachęca do wyjścia, jest pochmurno i zanosi się na burzę i deszcz. Co prawda lubię burze i deszcz,ale tylko jak jestem w domu. Nagle słyszę jak mój telefon dzwoni, odwracam się i podchodzę do biurka po czym biorę iPhone'a i patrzę na wyświetlacz. Dziwny numer jakiś, jednak decyduję się odrzucić... Po chwili znowu dzwoni

- Halo!?- Mówię lekko zła


- Dlaczego odrzuciłaś mój numer za pierwszym razem?


Co? Ktoś sobie żarty robi czy co?


- Ej, gościu jak ty sobie robisz jakieś żarty to przyrzekam,że... - Nie daję mi dokończyć


- Nie robię sobie żartów. A kto odprowadził Cię wczoraj do domu?- Pyta


- Michael?


- Zgadłaś brawo! Tak to ja


- Czemu dzwonisz?- Zapytałam


- Nie pamiętasz? Przecież chciałaś się dzisiaj spotkać


Oh , rzeczywiście coś takiego powiedziałam


- A co masz ochotę?- Zapytałam go


- Może


- Dobrze, skoro tak to nie mam nic przeciwko


- Kiedy i gdzie?


- Może za pół godziny? Czekaj na mnie przy parku



- Znowu park?


- Teraz jest dzień więc nic mi nie grozi


- Ok. Nie ma problemu


I się rozłączył, co za dziwny chłopak...

***


Doszłam do parku i od razu zauważyłam jak Michael opiera się o lampę. Dziwnie wyglądał mimo,że było ciepło on ubrał się cały na czarno, nie żebym miała pretensje,ale latem chodzić w czarnym? Może ktoś mu umarł albo coś. Podeszłam do niego

 Hej- Przywitałam się z nim


- Cześć, co słychać?


- Wszystko w porządku


- Słuchaj przepraszam,że wczoraj tak dziwnie Cię potraktowałem, ale miałem swoją powody


- Nic się nie stało, a co do twojego pytania to...


- Nie nie musisz odpowiadać


- Nie wierzę. Nie jestem wierząca- Przyznałam


- Ok. A mogę wiedzieć co się stało?


- Od czasu gdy moi rodzice zginęli w wypadku, przestałam wierzyć w Boga. Uważam,że on mi ich odebrał nie słusznie


- Przykro mi


- Niepotrzebnie, to nie twoja wina


- Chyba jesteś zła na Boga?


- Nie wiem. Nie wiem czy to był tzw. Plan czy specjalnie,ale wiem,że od tego czasu nie wierzę- Powiedziałam- Tutaj jest ta kawiarnia, wejdziemy?


- Jasne


Weszliśmy do środka, zamówiliśmy kawę i ciastko po czym usiedliśmy przy stoliku. Było całkiem miło,aż do czasu gdy on zaczął patrzyć się w okno


- Coś się stało?- Zapytałam zaniepokojona


- Co? Nie, dlaczego miałoby się coś stać?


- Bo ciągle patrzysz w szybę


- Zdawało mi się,że kogoś widzę

Michael:


Nie mogłem się skupić na rozmowie z Eleną bo cały czas miałem wrażenie,że kogoś widzę. Musiałem udawać,że jej słucham,ale po chwili samochód przejechał,a ja zobaczyłem kogoś kogo nie chciałem widzieć


- Michael


- Co? Coś mówiłaś?- Zapytałem zdziwiony


- Co jest?


- Przepraszam, ale muszę chwilę wyjść, zaraz wracam- Powiedziałem


- Ale coś stało?


- Nic na prawdę,ale na chwilę muszę wyjść. Za moment jestem


Wyszedłem z kawiarni i przeszedłem na drugą stronę i tak miałem rację stał tam ktoś kogo nie chciałem nigdy widzieć. Gdy podszedłem do niego on się się uśmiechnął pół gębą


- Cześć młody- Przywitał się- Dawno Cię nie widziałem- Przyznał


- Co ty tu robisz wujku?


- Oh! Proszę Cię nie mów do mnie wujku, to,że jesteś synem mojego brata nie znaczy,że musisz mówić do mnie wujku


- Jesteś synem Boga, a ja Boga nie lubię- Przyznałem


- I twojego dziadka, wyrosłeś. Ostatnio gdy Cię widziałem to biegałeś po srebrnym mieście


- I co z tego?


- Nic


- Czego chcesz Gabrielu?- Zapytałem podchodząc bliżej do niego


- To już nie można zobaczyć bratanka?- Zapytał głupkowato


- Nie wierzę Ci, tak samo jak nie wierzę,że pojawiłeś się na ziemi tylko z tego powodu,żeby mnie zobaczyć- Zarzuciłem mu


- Oj Michael, jesteś dobrym chłopcem, ale szkoda,że masz takiego kurewskiego ojca


- Pojawiłeś się tu,żeby mnie pilnować? Uważasz,że skoro syn diabła pojawił się na ziemi to będzie koniec świata? Jeszcze brakuję Boga i reszty aniołków. Będzie podział? Kto dobry, a kto zły?


- Przestań, obaj dobrze wiemy,że nie będzie żadnego końca świata. A twój ojciec nie jest Bogiem i nigdy nim nie był- Powiedział stanowczo- Jest tylko upadłym aniołem, a to nie daję mu prawa do władzy


- Co ty nie powiesz? Może byś tak ukrył kolor swoich oczu, jak chcesz pozostać na ziemi bo rzucasz się w oczy- Uprzedziłem go


- Nie ma takiej potrzeby, zresztą nie zabawię tu długo,a to czy ktoś uważa,że kolor moich oczu jest dziwny to mnie nie obchodzi- Stwierdził- O idzie twoja koleżanka


- Co?


Odwróciłem się i zobaczyłem jak Elena idzie w naszą stronę


- Elena przepraszam,że Cię zostawiłem, ale kompletnie się nie spodziewałem jego tutaj- Wyjaśniłem jej


- Nie szkodzi, a kto to jest?- Zapytała patrząc na Gabriela


- Gabriel  Morningstar miło mi- Podał jej rękę


- O matko!- Przyznałem zażenowany


- Elena Smith, miło mi- Uścisnęła mu rękę- Jesteście rodzeństwem?- Zapytała zaskoczona


- Tak, a co?


- Nie jesteście podobni do siebie


- Słyszałaś o adopcji?- Zapytałem jej


- Ach, nie wiedziałam. Czyli jesteście...


- Gabriel jest adoptowany, miał ciężko,a moi rodzice zdecydowali się go adoptować chociaż był ciężkim dzieckiem to bardzo go kochali. Może nawet bardziej niż mnie- Przyznałem patrząc na Gabriela


- Współczuję, ale za to jaki świetny jest z historii, na uczelni odpowiadał bez błędnie na każde pytanie- Przyznała


Ja się zajerzyłem bo nikt nie wie,że studiuję i świetnie przez Elenę teraz całe niebo będzie wiedziało,że zapisałem się na studia. Nie cierpię jej za to


- Elena może pójdź do kawiarni albo wróć do domu bo ja chyba nie mam ochoty na dalsze spotkanie- Przyznałem


- Mike jeśli powiedziałam coś nie tak to przepraszam


- Nie mów do mnie Mike, Michael, ale nie Mike- Ostrzegłem ją


- Nie słuchajcie to moja wina, ja wam przerwałem spotkanie. Chciałem tylko odwiedzić brata i tyle- Zaczął gadać Gabriel


- Nie, nie ja i tak mam trochę do nauki bo w poniedziałek jest sprawdzian więc pójdę już. Na razie Michael- Powiedziała i poszła


- Nie powinieneś był jej tak traktować Michael


Spojrzałem na niego wściekły, jednym mrugnięciem zmieniłem kolor swoich oczu na diabelską czerwień


- Uważaj! Gabriel bo jeszcze chwila,a mogę zamienić ten świat w prawdziwe piekło i nawet twój kochany tatusiek nic nie zrobi- Ostrzegłem go- Nie wchodź mi w paradę i nie wpieprzaj mi się w życie rozumiesz?


On patrzył na mnie tymi swoimi złotymi oczami z tym swoim spokojem


- Michael twój ojciec stał się potworem, ale ty jesteś zupełnie inny i nie próbuj temu zaprzeczać bo tak jest- Próbował mi wmówić


- Gówno wiesz tyle Ci powiem, a jeśli spróbujesz pisnąć w tym swoim srebrnym mieście o tym,że podaję się za studenta to pójdę tam i urządzą prawdziwą jadkę - Zagroziłem mu


On się zaśmiał


- Jeszcze przyznasz mi rację, aha pamiętaj mam Cię na oku- Odwrócił się i poszedł- Na razie młody!- Krzyknął i zniknął


Ja stałem na chodniki wściekły i czułem,że jeśli nie wrócę do domu to coś zrobię i to brawo złego. Odwróciłem się i poszedłem do swojego domu gdzie zamknąłem drzwi na klucz, zasłoniłem wszystkie okna i podszedłem do barku,a potem nalałem sobie do szklanki najmocniejszej whisky. Wypiłem jednym łykiem...



Jeśli oni będą mi wchodzić w drogę to na prawdę zrobię to czego chciał mój ojciec,a wtedy będzie na prawdę źle...

................................................
...........

Tak oto prezentuję się II rozdział
...................................
Nie bójcie się komentować, jestem otwarta na krytykę
..............................................
Chciałabym, żebyście napisali co myślicie o tej serii
........................................................
Jeszcze jedno. Bohaterka mówi " Zapytałam albo powiedziałam" bo to mniej więcej próbuję wcielić się w rolę bohaterki tego opowiadania






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Demon Hunters#2

Daughter of church of Night#3