Daughter of Church of Night#2









Daugher of church of Night



Rozdział II


No po wczorajszym chyba wszyscy się mnie boją, albo dobra nie wszyscy bo ten blaszak nadal mnie śledzi. Nie to,że łazi za mną krok w krok tylko przysłowiowo śledzi czyli obserwuje mnie, ale ja mam na to wywalone więc w zasadzie mnie on nie obchodzi. Zresztą on chodzi tak ubrany jak jakiś książę( Wybacz mi Szatanie) więc nie wiem kto tam się kryje pod tym hełmem, ale zważywszy na głos to wnioskuję, że to facet. Pewnie jakiś stary typ który ma dziwne upodobania, no nic.

Właśnie się przechadzam, że tak powiem po budynku i nagle słyszę jakieś odgłosy walki? Tak z pewnością to odgłosy walki, idę w kierunku z którego dochodzą te przeróżne odgłosy i po chwili docieram do jakiejś hali czy co? Otwieram drzwi i co widzę? Ludzi,a w zasadzie tych co tu mieszkają i tych wojskowych no i na tej jakby arenie walczy jakiś młodzik. Na samym początku dostrzegam tego rudego generała nadal kurde nie wiem jak on się nazywa. Przeciskam się przez tłum i staję obok niego

 - Co tu się dzieje?- Pytam go 

- Walka- Odpowiada krótko 

- Po cholerę 

- To tylko chore rozporządzenie Rena, on sam uwielbia takie widowiska,a dzięki temu wyłania najsłabszych- Tłumaczy mi 

- I czemu ma to służyć niby? 

On spogląda na mnie dziwnie 

- Właściwie co ty tu robisz?

- Zwiedzałam i usłyszałam te dziwne hałasy więc przyszłam zobaczyć co się dzieję- Uważasz,że tak powinno być? Silniejsi leją słabszych i do czego to zmierza?- Pytam bo ewidentnie mi się to nie podoba 

- Nie będę nic mówił bo moimi uwagami wkurzę Rena,a on jak jest wkurzony to bez wahania może zabić 

- To popierdolony cyrk jakiś- Mówię do siebie 

Po chwili rozlega się okrzyk tego silniejszego, chodzi po całej arenie, wymachując rękami z zadowoleniem 

- Słabi nigdy nie powinni się tu znaleźć, kto następny rzuci mi wyzwanie i stanie ze mną do walki?- Pyta rozglądając się 

Ja się się patrzę na niego i decyduję, że ja 

- Ja!- Mówię głośno i wyraźnie 

Wszyscy zaczynają się śmiać, inni zaczynają szeptać między sobą,a jeszcze inni patrzą na mnie współczującym wzrokiem. Natomiast ja sobie nic z tego nie robi tylko schodzę bo schodach i wchodzę na arenę 

- Dziewczyna- Stwierdza- Słonko nie chce Ci podrapać tej ślicznej buźki bo na prawdę jest ładna więc wycofaj się- Mówi- Dla twojego dobra 

Ja zaczynam się śmiać 

- Nie, nie wycofam się,a poza tym ktoś musi w końcu wam pokazać,że nie należy znęcać się nad słabszymi- Mówię głośno 

- I to niby masz być ty?- Pyta mnie śmiejąc się- Dobrze z pokaż na co Cię stać 

- Bardzo proszę- Mówię zdecydowanie,a on podbiega do przez co ja wyciągam przed siebie tylko dłoń i blokuję go przez co on nie może zadać mi żadnego ciosu.

- Co jest?- Pyta zdziwiony sam siebie

Ja się uśmiecham po czym opuszczam rękę i w mgnieniu oka łapie za jego nadgarstek i wykręcam go tak,że już po chwili on leży i zwija się z bólu. Olewam go i podnoszę wzrok na tzw. Widownię po czym zaczynam się śmiać 

- No! To teraz ja pytam czy ktoś chce rzucić wyzwanie mi?- Pytam głośno 

Wszyscy milkną i zdaję się,że nikt nie chce mi rzucić wyzwania gdy jednak po chwili na środek wychodzi ten blaszak. Wszyscy są zaskoczeni tym co widzą 

- No no, ty sam rzuciłeś mi wyzwanie? Musisz mieć jakieś kompleksy chyba- Stwierdzam,a wszyscy zaczynają się śmiać,a on zapewne kipi ze złości

- Nie bądź taka cwana, za chwilę będziesz mnie błagać o litość - Powiedział w moja stronę mechanicznym głosem 

Ściągnęłam swoją pelerynę i rzuciłam ją na bok

- Lepiej jej,żeby ona taka została- Wskazałam na pelerynę- To włoski jedwab drogi jak cholera 

Spojrzałam się na blaszaka, wydawał się wkurzony 

- Dobra miejmy to za sobą- Przyznałam znudzona po czym wyciągnęłam swoje ostrze magiczne, on uznał to chyba za znak bo od razu rzucił się na mnie z chęcią mordu,a ja sprawnie zrobiłam unik przez co on prawie,że poleciał na ścianę 

Ja zaczęłam się śmiać bo to komicznie wyglądało, nagle on wstał i wyjął swoją broń 

- Chcesz mnie zabić? Ja nie walczę tak- Wkurzyłam się i to bardzo przez co moje oczy zrobiły się czarne jak noc,a potem ja zaczęłam emitować swoją magię,a z rąk  zaczęły mi wylatywać kolorowe światełka,że tak powiem. Jednym strzeliłam w niego,a on chyba był zaskoczony tym ruchem? Tak był zaskoczony. Raz dwa uporałam się z nim za pomocą magii oraz moich sztuk walk, bez problemu jego również złapałam za rękę po czym bez problemu przerzuciłam go za siebie i od razu się odwróciłam,a potem go unieruchomiłam przez co on nie mógł się ruszyć. Stanęłam nad nim i puściłam go magią

- Zapamiętaj sobie jedno i zapamiętaj moja imię! Ja Elverine Blackwood pokonałam Cię w walce- Podeszłam do niego i nachyliłam się tak,żeby on usłyszał to co mówię- Spróbuj mnie jeszcze raz zaatakować lub zagrozić albo zmuszać innych do walki to obiecuję Ci,że udusisz się swoją własną krwią- Powiedziałam morderczym głosem

Wyprostowałam się po czym podniosłam pelerynę z podłogi, założyłam ją na siebie i poszłam po schodkach na górę 

- Co się właściwie stało?- Zapytał jakiś chłopak 

Ja się odwróciłam i odpowiedziałam 


- Ren został pokonany, nie będzie już żadnych walk- Powiedziałam i wyszłam stamtąd 


***

Stałam sobie przed wyjściem na tzw. Taras miałam zamknięte oczy i zamierzałam się wyciszyć,ale oczywiście ciszę przerwały mi kroki jakiegoś potężnego typa

- Odejdź!- Powiedziałam do niego oschły tonem

- Myślisz,że jakaś małolata będzie mnie upokarzała na oczach innych?- Zapytał zły

Ja się odwróciłam do niego

- Nie będę z Tobą rozmawiać bo nie wiem jak mam do Ciebie mówić, jak do robota czy do człowieka- Uświadomiłam mu- Jesteś dziwny i zbyt mechaniczny

- Nie myśl sobie,że jeśli jesteś córką arcykapłana będę Cię traktował jak księżniczkę- Odezwał się 

- Będziesz bo inaczej wiesz co może się stać- Wyminęłam go

Potem:


- Szczerze to podziwiamy Cię, chyba pierwsza osoba postawiła się Renowi

- Jak to? Dlaczego jego tak wszyscy się boją?- Zapytałam bo nie mogłam uwierzyć

- Nie wiesz?

- Czego?

Michael rozejrzał się dookoła i przybliżył się po czym zaczął mówić po cichu

- Ren nie był taki od zawsze, kiedyś był zupełnie inny

- Chodzą pogłoski,że to sam najwyższy wódz go przeciągnął na ciemną stronę. Kiedyś był zupełnie inny, spokojny i w ogóle- Powiedział cicho

- A inni znowu mówią,że chodził kiedyś do takiej jednej akademii gdzie później się zbuntował i wszystkich pozabijał- Wyszeptała Isabel

- Dlaczego? Coś musiało nim kierować- Zasugerowałam

- Nikt nie wie co się stało

- A czemu on chodzi ubrany jak robot?

- Tego też nikt nie wie,ale podobno wszyscy Renowie tak chodzą. Ale on jeden jest jakiś dziwny, wszyscy się go boją

- Ja się nie boję, już raz mu pokazałam,że mną nie może rządzić

- Podziwiamy Cię za to, ale mimo wszystko omijaj go z daleka bo on na prawdę jest dziwny i jak się wkurzy to kto wie co się może stać- Poradziła mi

Właśnie przed oczami coś mi się pokazało jakby wizja czy coś, bardzo dziwny obrazek którego w życiu bym nie chciała ujrzeć. Oprzytomniałam nagle i spojrzałam na nich

- Jasne, oczywiście będę na niego uważać- Spojrzałam na godzinę- Wybaczcie,ale muszę już iść bo mam parę rzeczy do załatwienia- Powiedziałam i podniosłam się po czym zabrałam swoje rzeczy i pudełko z owocami- Spotkamy się później?- Zapytałam ich

- Jasne, jak będziesz chciała to pewnie,że tak

Kiwnęłam głową po czym wyszłam z tzw. Stołówki i poszłam do swojego pokoju. Od razu zamknęłam drzwi i podeszłam do dużej czarnej szafy po czym otworzyłam drzwi i wyjęłam z niej pudełko które następnie postawiłam pudełko na stoliku po czym zaczęłam wypowiadać zaklęcia aby pudełko się otworzyło. W środku była kartka i kilka innych szatańskich przedmiotów musiałam się upewnić,że nic z niego nie zginęło,ale niby jak miałoby coś zginąć jak nikt nie zna zaklęcia,a poza tym oprócz mnie są tu niemagiczni więc spokojnie. Wyszłam z mojego pokoju i zabezpieczyłam go zaklęciem...


Kilka godzin później:



Było już późno, właściwe była noc,a ja nie spałam bo jakoś nie mogłam więc szlajałam się po budynku. Postanowiłam wyjść na taras i trochę pooddychać świeżym powietrzem. Jednak po chwili usłyszałam czyjeś kroki

- Chociaż ty daj mi spokój blaszaku- Powiedziałam zła


- Jakim cudem udało Ci się mnie pokonać?- Zapytał,ale jakoś dziwnie brzmiał jakoś dziwnie

- Może po prostu jestem lepsza- Odpowiedziałam,ale nadal nie odwróciłam się do niego

- Wyczuwam w Tobie dużą moc, jesteś magiczna

- Nie jestem magiczna tylko przeklęta jasne? Wiesz co nie będę Ci wyjaśniać spraw które Ciebie absolutnie nie dotyczą!- Powiedziałam podniesionym głosem po czym prędko odwróciłam się i chciałam iść,ale gdy tylko się odwróciłam momentalnie wpadłam na niego przez co byłam zmuszona na niego spojrzeć i...

- Kurwa

On patrzył się na mnie strasznie złym wzrokiem

- Chyba zapomniałeś czegoś włożyć- Przyznałam

On nic się nie odezwał tylko stał i patrzył na mnie obojętnym wzrokiem

- Ok. Możesz się tak na mnie gapić w nieskończoność,ale ja nie mam zamiaru gapić się na Ciebie bo jeszcze chwila i trafię na samo dno- Wyjaśniłam mu po czym chciałam iść,ale niespodziewanie on złapał mnie za przed ramię,a ja natychmiast się odwróciłam i,aż chciałam mu przywalić,ale sama chwyciłam go za rękę i już chciałam mu ją wykręcić,ale nagle coś zobaczyłam...Jakby jego przeszłość? Tak na pewno to była jego przeszłość bo on był nieco młodszy i inne rzeczy też widziałam.

Nagle jednak wszystko zniknęło,a ja wyrwałam mu swoją rękę po czym spojrzałam na niego zszokowana

- Ja... Trzymaj się ode mnie z daleka bo mogę Ci zrobić poważną krzywdę- Powiedziałam do niego obojętnie i wyszłam z tarasu po czym szybko pobiegłam do swojej jakby kwatery i zamknęłam drzwi na klucz,a potem położyłam się do łóżka.

....................................................
.................

Drugi rozdział
.............................
Mam nadzieję, że wam się podoba
.....................................
Zachęcam do czytania i jeśli tylko będziecie mieli ochotę do komentowania

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Demon Hunters#2

Son of the Devil#2

Daughter of church of Night#3